Pierwszy e-mail napisany przez Bartka, już 3 dni po urodzeniu

Poniżej publikuję e-mail jaki wysłaliśmy 3 dni po narodzinach Bartka do znajomych. Miała to być zbiorowa odpowiedź na telefony i pytania zadawane w smsach, na które nie mieliśmy wtedy czasu odpowiadać. Aby zadość uczynić temu milczeniu poniższe wydarzenia opisałem słowami ich głównego Bohatera. Zakładałem, że historia przedstawiona w ten sposób lepiej przemówi do wyobraźni i sprawi, że nasi bliscy staną się jej „bezpośrednimi” świadkami. Teraz mam nadzieję, że także i Ty, drogi Czytelniku, poczujesz klimat narodzin mojego synka, a przez to odkryjesz źródło, z którego czerpię inspiracje do kolejnych wpisów na tym blogu.

Dzidziuś Zalewski
Dzidziuś Zalewski

Cześć jestem Bartek, chociaż w szpitalu położne i lekarki częściej mówią na mnie „Dzidziuś Zalewski” 🙂 Podobno jestem ich pupilem. Może dlatego, że duzi ludzie lubią małe dzieci, a ja jestem jednym z mniejszych na oddziale, ważę nie wiele więcej niż dwie paczki cukru.

Wybaczcie, że urodziłem się w poniedziałek a piszę do Was dopiero teraz. Tak wiele się działo, że nie miałem czasu ogarnąć myśli. Wysyłam Wam na razie jedno swoje zdjęcie, abyście mieli pojęcie jak wyglądam. Na kolejne przyjdzie czas, z tego co widzę mój Tata ma aparat co też nagrywa filmy, więc o dokumentację swoich pierwszych dni życia się nie martwię.

Może kilka słów wprowadzenia. Pewnie większość z Was słyszała, że mam się urodzić pod koniec października. Sytuacja się jednak skomplikowała w ubiegły czwartek, kiedy na badaniu USG lekarka stwierdziła, że powinienem być większy niż jestem. Ja nie chce być sędzią we własnej sprawie, powiem tylko, że w brzuchu u mamy było mi bardzo dobrze i chętnie bym tam jeszcze posiedział. Za to jak urosnę, to porozmawiam sobie z tą lekarką!

W piątek i w sobotę, próbowali mnie wywołać na swoje sposoby, ale ja im się nie dawałem. Założyliśmy nawet z mamą strajk, że nie wychodzimy. W niedziele była chwila oddechu… ale w poniedziałek przystąpili do kontrataku. Szybko się zorientowałem, że tym razem już się nie poddadzą. W desperacji zaplątałem się w pępowinę i może przez to zaczęło m spadać tętno.. W sumie od czwartku myślałem że to taka zabawa w kotka i myszkę, ale jak rozcięli mamie brzuch w poniedziałek to wiedziałem, że już po zabawie. Dorośli to chyba z reguły mają mało cierpliwości do dzieci, ale żeby bawić się tak brutalnie? W ogóle to dziwna sprawa, bo ten lekarz co mnie z brzucha wyciągał był murzynem… I jak ja tu nie mam być w życiu rasistą!? 😉

Z tych wrażeń, po urodzeniu, spadł mi cukier (a komu by nie spadł?) Wyobrażacie sobie powagę sytuacji? Po dobrych ośmiu miesiącach siedzenia w brzuchu mamy, nie dość, że zabrali mnie do innej sali, to jeszcze podłączyli pod kroplówkę. Stwierdziłem, że to marny interes i na drugą noc tak się nie dam nabrać. Pomyślałem, że jak się nauczę dobrze ssać mleko od mamy to mnie więcej nie przeniosą. Walczyliśmy z mamą i się udało, śpimy znowu razem 🙂 Teraz już umiem tak ssać, że możemy nawet sobie z mamą pozwolić na 2-3 godzinki drzemki. Problem, że na sali nie jesteśmy sami. Mamie więc ciężko spać kiedy moi kuple płaczą, albo ich mamy chrapią!

Ja generalnie, wydaje mi się, mam spory dystans do rzeczywiści, co prawda ktoś z personelu powiedział, że jak urosnę, to dam rodzicom popalić , ale póki co nie widzę sensu, aby robić afery z niczego. Płaczę wtedy jak jestem głodny. Jak się kiedyś zobaczymy to miejcie na uwadze, że coraz więcej rozumiem, nie używajcie więc przy mnie na przykład brzydkich słów, bo jak się ich nauczę to rodzice będą zażenowani… 😉

Tyle na razie!

Planuję spać i jeść, a rodzicom zaplanowałem już sprzątanie po sobie 🙂

Bartuś

PS

Podziękowania dla Taty za udostępnienie skrzynki e-mail, na razie nie mam swojej, więc możecie tutaj do mnie pisać 😉

Leave a Comment